Kolejny kurs za nami …

Czas wakacji to dla każdego freedivera okres wzmożonej aktywności na wodach otwartych. Sprzyjają temu urlopy, aura oraz większe szanse na zebranie grupy osób – a wiadomo freediving bez wsparcia i asekuracji to ryzykowna zabawa.  Dla wielu kursantów jest to także moment, kiedy mogą w końcu skonfrontować to, czego uczyli się przez wiele tygodni na basenie z prawdziwym wielkim błękitem czyli nurkowaniem na wodach otwartych, które jest kwintesencją freedivingu. To dobry moment by dokończyć rozpoczęte kursy lub nauczyć się czegoś zupełnie nowego.

Właśnie w ostatni weekend wraz z grupką kursantów spędzaliśmy na Horce, która idealnie spełnia wszelkie wymagania na prowadzenie szkoleń. Dominik, Hania, Michał i Marcin zdecydowali się zmierzyć z kolejnymi wyzwaniami i przy okazji nauczyć się co nieco. Pogoda nie była niestety idealna, jednak nam nie przeszkadzało to w zajęciach. Kapryśne lato, może okazać się jeszcze mniej przychylne w najbliższej przyszłości.

Każdy dzień tradycyjnie rozpoczynamy od jogi, ćwiczeń rozciągających, oddechowych i relaksacji. Od razu widać, kto poważnie potraktował okres przygotowań a kto pozwalał sobie na ustępstwa ;-) Niezależnie od tego taki wstęp przed wejściem do wody idealnie przygotowuje ciało do wyzwania jakim jest zanurzenie w błękitną toń. Na Horce spędziliśmy dwa dni. Każdy z nich był bardzo intensywny i ćwiczyliśmy wiele elementów zarówno w wodzie jak i na lądzie. Oczywiście zwieńczeniem dnia był tradycyjny już grill, a z racji raczej skromnej diety w ciągu dnia – grill był nad wyraz okazały i zróżnicowany, co w dużej mierze było zasługą Hani, która swoją kobiecą ręką urozmaiciła znacznie zwykłe kawały mięcha rzucane na ruszt naszymi męskimi łapami. Już drugiego dnia, kiedy wszyscy oswoili się z wodą i panującymi warunkami apetyt na głębokość wzrósł. Praktycznie wszyscy spróbowali swoich sił w pobiciu swojego własnego PB. No i udało się. Po wyjeździe mamy aż 3 nowe PB – czyli skuteczność 75% :D Niestety przewlekłe problemy z zatokami pokrzyżowały nieco plany Hani ale i jej udało się ustanowić swój oficjalny PB. Niedzielna, pierwsza sesja w wodzie dała się nam we znaki – pogoda lekko się załamała i wiało zimnym wiatrem. Wszyscy wychodziliśmy wyziębieni, jednak po dwóch godzinach słonko zaczęło przebijać przez jeszcze bardzo gęste chmury. I to było to! Na zdjęciu poniżej nasza usmiechnięta grupka przed ostatnim wejściem do wody. Od lewej: Dominik, Hania, autor tejże relacji, Michał i Marcin.

Popołudniową sesję w wodzie można porównać do przysłowiowego chilloutu. Piękna pogoda, spokój na akwenie (przez dłuższą chwilę byliśmy jedynymi osobami w wodzie), pełne zrelaksowanie. Kursanci oprócz wszystkich obowiązkowych elementów kursu dodatkowo ćwiczyli parę drobiazgów, na pewno bardzo przydatnych w normalnym życiu freedivera. Jakby nie było, każdy z nich przygotowuje się do tego by wraz ze swoim partnerem samodzielnie penetrować i zwiedzać różne akweny. No i oczywiście trenować a wiadomo, że tego nie powinno się robić na hurra. Z mojej strony gratuluję zdobycia certyfikatów i pokonania swoich własnych barier.

[nggallery id=47]